-
Z przełęczy pod Białą Skałą na Siwy Wierch. 

Szlak oznakowany na czerwono, zaczyna się nieco poniżej leśniczówki "Pod Biała Skałą", po lewej stronie drogi patrząc od Zuberca. Z miejsca wchodzi w las, wiedzie dobrze widoczną ścieżką. Początkowo bardzo stromo w górę starymi dość szerokimi drogami leśnymi, szybko osiągając przyzwoitą wysokość. Następnie już mniej stromo, do miejsca, gdzie z góry płynie strumyk i gdzie widoczne jest zabudowane źródełko. Tam wychodzi się na zarastającą polankę, gdzie znajduje się wiata. Jest to około połowa drogi na Biała Skałę - około 30 min. od szosy.
Stamtąd wchodzi się dalej w las, stopniami zakreślonymi drewnianymi kłodami, zwykle bardzo błotnistą w tym miejscu percią. Pod koniec widać już ściany Białej Skały, z lewej strony. Wreszcie, przez gęste drzewa, wychodzi się na miejsce, gdzie dość wąską ścieżką trawersuje się Białą Skałę od południa, z prawej strony. Od szosy około 1 godzina.
Uwaga - wbrew temu, co wynika ze wszystkich map oraz co nie jest zaznaczone w zdecydowanej większości literatury, szlak nie biegnie przez wierzchołek Białej Skały, a jedynie ją trawersuje. Chcąc wejść na szczyt Białej Skały, należy zatrzymać się w miejscu, gdzie ukośnie z lewej strony biegnie kilkunastometrowy żlebik z drzewkiem w około jednej trzeciej patrząc od dołu - i tamtędy wejść na wschodni, prawy wierzchołek Białej Skały, który jest najwyższy. Mimo braku oznakowania, wejście jest dozwolone.
Z Białej Skały rozciąga się niezły widok na zachód, głównie na Wielki Chocz i Małą Fatrę.
Następnie szlak wychodzi poza Białą Skałę na szeroki grzbiet, którym idzie się dłuższy czas między drzewami i kosówką, wśród mało ciekawej i mało widokowej scenerii, na częściowo trawiasty garb, aż dochodzi się do pierwszych skał grupy Siwego Wierchu.
Skały Siwego Wierchu dzielą masyw na dwie części.
Z początku są to skały Rzędowych Skał (Radove Skaly), które mija się po prawej, południowej stronie. Skały te nie są wysokie, zgrupowane są w dwóch miejscach.
Następnie wznosi się Siwa Kopa - nieco wyższa w swej formacji skalnej, również opadającej ścianą na południe. Ją mijamy górą, po lewej, północnej stronie, lasem i kosówką.
Za Siwą Kopą szlak opada na bardzo szerokie siodło, zwany Siwym Przechodem. Tam też, za nim, zaczyna się Skalne Miasto lub Skalny Ogród. Ścieżka wiedzie mniej więcej prawą stroną grzbietu, potem środkiem, kluczy wśród skał. Po kilkunastu minutach dochodzi do niewysokiego kominka, który ubezpieczony jest łańcuchem.
Po pokonaniu kolejnej partii skałek znajdujemy się już przed bezpośrednim wzniesieniem szczytowej partii Siwego Wierchu. Z użyciem łańcucha pokonujemy mały trawers, zaś po kilku minutach dochodzimy do najtrudniejszego miejsca na szlaku - przed spiętrzeniem skręcamy w lewo - ostrożnie omijając po naszej prawej stronie głęboką rozpadlinę skalną, po czym na prawo na płytę, ubezpieczoną łańcuchem, i z niej w ubezpieczony tymże łańcuchem kominek. Trudność kominka polega na tym, że w jego wyższej części znajduje się nieco odpychający blok. Następnie na górę w lewo, skąd widać ostatnie, bliskie już, kulminacyjne wzniesienie Siwego Wierchu, które osiągamy bez trudności. Z Białej Skały około 2 godziny.
Chcąc uniknąć trudności, na odcinku od końca Skalnego Miasta trawersujemy na południe, na prawo, skąd potem osiągniemy wierzchołek (bez znaków).
Generalna uwaga : w swojej górnej partii - począwszy od Skalnego Miasta - szlak jest źle wyznakowany, jego przebieg nie jest intuicyjny, znaki umieszczone są nieregularnie, niekiedy w nielogicznie oddalonych od siebie miejscach, przy pierwszym przejściu wskazana nieprzesadna, lecz zdecydowana czujność.
Zejście na Palenicę Jałowiecką zaczyna się na małym grzbiecie opadającym zgodne z kierunkiem grani na północ. Pokonanie tego odcinka wymaga zachowania wzmożonej ostrożności i uwagi, gdyż jest tam kilka miejsc wymagających przejścia w dół słabo urzeźbionej, nieubezpieczonej kilkumetrowej płyty. Ewentualnie można spróbować obejść te miejsca, o ile równolegle prowadzi jakaś ścieżka. Samo zejście jest stosunkowo długie i nieciekawe, choć dość widokowe - wspaniałe widoki na grań główną, grań Salatyna, dol. Jałowiecką,jak też na płn. ścianę Siwego Wierchu.
Osiągnąwszy w miarę połogi grzbiet, idziemy długi czas wśród wysokiej kosówki - miejsca błotniste - aż dochodzimy na Palenicę Jałowiecką, o której istnieniu informuje nas słupek i charakterystyczne kilka uschniętych drzewek po jego lewej stronie z tyłu. Z Siwego Wierchu około 1 godziny. Uwaga : czas zejścia z Siwego Wierchu, oznaczony na tabliczce na jego szczycie, jak też na mapach VKU Harmanec, jest znacznie zaniżony, co może być źródłem przykrych niespodzianek. Czas ten, określony w zejściu na Palenicę na 30 min., a w wejściu na Siwy Wierch z Palenicy na 45 min., radzę bez obaw pomnożyć przez dwa, chyba że ktoś czuje się na siłach lub w obowiązku pokonać znaczne przewyższenie ryzykując pośliźnięciem się czy upadkiem w dół lub biegnąc resztkami sił pod górę.
- Na Brestową od Siwego Wierchu. 

- Na Brestową ze Zwierówki. 

Jest to długi, ładny szlak, oznaczony kolorem niebieskim. Mało uczęszczany, choć dość widokowy w środkowej i końcowej części. Przez większą część szlak jest bardzo stromy, więc jego przejście jest męczące. Na szlaku frekwencja jest niska, nawet jak na Tatry Słowackie. Przebieg szlaku nie jest intuicyjny, oznakowanie pozostawia sporo do życzenia, dlatego wskazana jest uwaga, głównie w środkowej części, gdy idzie się żlebem.
Rozpoczyna się obok schroniska na Zwierówce, aczkolwiek znacznie praktyczniej jest zaczynać go przy drodze asfaltowej z Zuberca koło pomniczka Słowackiego Powstania Narodowego, przy drodze gruntowej w kierunku dolnej stacji wyciągów w dol. Salatyńskiej, w miejscu gdzie zaczyna się szlak żółty do szpitalika partyzanckiego. Zostawienie samochodu jest tam jednak niemożliwe, gdyż od jakiegoś czasu obszar ten bywa zastawiany drewnianymi przeszkodami. Pozostaje więc zostawienie samochodu przy schronisku na Zwierówce.
Z miejsca koło pomnika SNP wchodzimy na szlak ładną, szeroką drogą leśną. Idziemy nią około dziesięć minut, po czym wychodzimy na dużą polanę, na której mieszczą się budynki infrastruktury narciarskiej - latem wszystko jest pozamykane. Nie dochodząc do brzegu trasy zjazdowej (bardzo zniszczone podłoże), za znakami skręcamy w prawo, idziemy kilkadziesiąt metrów zboczem i wkraczamy w las. Miejsce to wymaga uwagi, gdyż nie jest najlepiej oznakowane. Następnie idziemy lasem, dość gęstym, wąską i trochę źle poprowadzoną ścieżką. Perć biegnie tym lasem około 200 metrów, latem jest tam bardzo gorąco. W miejscu, gdzie las się przerzedza, rozpoczyna się piętro kosodrzewiny, zaś szlak wyraźnie biegnie dnem żlebu spadającego z Przedniego Salatynu. Pojawia się tu potok, biegnący dnem żlebu. Szlak prowadzi równolegle z potokiem, lewą orograficznie stroną żlebu. Jest momentami bardzo stromy, niewygodnie utrzymany i nienajlepiej poprowadzony. Po około godzinie kamienistą drogę, biegnącą z prawej strony, która prowadzi z Zuberca do górnej stacji wyciągów narciarskich. Przekraczamy tę drogę i uważnie spoglądamy za dalszym przebiegiem drogi - tutaj szlak jest bardzo źle oznakowany, trzeba starać się pójść w miarę prosto. Następnie, po kilkunastu minutach, dochodzimy do miejsca, gdzie ścieżka się jakby rozdwaja - tam trzeba wybrać prawą perć, która wówczas oddala się od potoku, skręcając wyraźnie w prawo. Prowadzi dłuższy czas piętrem kosodrzewiny. Za nami, z tyłu, pogłębia się widok na Osobitą, a po naszej lewej stronie głębi nabiera widok na dol. Rohacką. Po długim zakręcie w prawo szlak wyprowadza na grzbiet Przedniego Salatynu - stamtąd piękne widoki na otoczenie Zuberca. Jest to dobry i bardzo malowniczy punkt wypoczynkowy, godny ewentualnie samodzielnej wycieczki do tego miejsca. Na grzbiecie szlak skręca w lewo i pokonując kolejne wzniesienia, szeroką ścieżką wprowadza na szczyt Brestowej. Samą Brestową osiągamy w miejscu, gdzie na kamieniach zaznaczony jest koniec niebieskiego szlaku, nie ma tam słupka. Granią biegnie szlak czerwony z Siwego Wierchu aż na Wołowiec.
Całe przejście zajmuje nam 3 godz., w dół około 2.30 godz.
- Granią - z Brestowej do Banikowskiej przełęczy.

Jest to fragment czerwonego szlaku graniowego, ciągnącego się od leśniczówki Pod Białą Skałą aż do Wołowca. Całe przejście omawianego odcinka jest dość długie i zajmujące, wymaga poświęcenia około 3 godz.,a po drodze występują znaczne różnice wysokości, spadki i podejścia z przewagą jednak podejść. Szlak jest wyjątkowo widokowy, przy dobrej pogodzie przez cały czas towarzyszą nam piękne dokolne panoramy.
W dostępnej literaturze często podaje się, że ten szlak jest umiarkowanie trudny i przeznaczony raczej dla zaawansowanych turystów, z uwagi na ekspozycję, łańcuchy, itd. Jednak jest to chyba pogląd przesadzony - moim zdaniem szlak może być śmiało przebyty również przez osoby niezbyt obyte z górami, aczkolwiek konieczna jest wystarczająco dobra kondycja fizyczna ze względu na długość szlaku, niemożność zejścia po drodze na północ, jak też konieczność zabezpieczenia odpowiedniej rezerwy czasowej na wejście z doliny i zejście w nią z powrotem. Ekspozycja występująca na szlaku nie jest aż tak duża, zaś przede wszystkim nie jest tak bezpośrednio towarzysząca, a trudności techniczne są prawie żadne. Łańcuchy po drodze są dwa, służą one bardziej do asekuracji "psychicznej" niż ściśle technicznej. Szlak jest dobrze widoczny w terenie.
Początek omawianego odcinka ma miejsce na Brestowej, gdzie szlak zbiega bystro na dół, na obniżenie Salatyńskiej przełęczy (1872 m), którą osiąga po około 10 minutach. Na wprost nas widać skaliste obrywy masywu Salatyna. Z przełęczy szlak nie biegnie nasuwającą się granią po lewej, lecz w prawo, upłazem i dalej do góry granią na szczyt Salatynu. Z Brestowej jest to łącznie około 40 min. Potem szlak prowadzi na łagodne obniżenie, gdzie z prawej strony, od dol. Jałowieckiej, dochodzi zielony szlak z dol. Głębokiej, a następnie nieznacznie pnie się w górę na Mały Salatyn. Stamtąd stromo sprowadza upłazem na przełęcz pod Dzwonem. Z przełęczy ładne widoki na górne piętro dol. Jałowieckiej - doliny Głębokiej. Potem rozpoczyna się długie, ciekawe krajobrazowo podejście na Spaloną. Po drodze mijamy szereg formacji skalnych. W miejscu zwanym Skrzyniarki - jest to grzbiet skalny - jest jeden łańcuch, raczej z przypadku, aczkolwiek pojawiające się skałki są dość ciekawe, a ekspozycja miejscami znaczna. Na szczycie Spalonej - z Salatynu około 1,30 godz. - szlak skręca na południe, w kierunku widocznego szczytu Pacholi. Opuszcza się najpierw łagodnie na przełączkę na drugi wierzchołek Spalonej, po czym znowu łagodnie w dół na Spaloną Przełęcz.Stamtąd już dość stromo, około pół godziny podejścia na Pacholę. Z Pacholi ponownie dość stromo, lecz w dół, na obniżenie Banikowskiej przełęczy - około 10-15 min.
Jeśli bylibyśmy zdecydowani nie wchodzić na szczyt Pacholi (w sytuacjach raczej awaryjnych, rzecz jasna), to wprost ze Spalonej Przełęczy możemy zejść dość stromym upłazem prosto w dół, w górne piętro dol. Spalonej, gdzie po około 15 minutach napotkamy znaki ścieżki z dna dol. Rohackiej na Banikowską Przełęcz (znaki żółte i zielone ).
Całe przejście szlakiem jest bardzo widokowe, na północy widać Beskidy z wybijającą się Babią Górą, potem (na lewo) Pilsko i dalej Mała Fatra z Wielkim Rozsutcem, nieco bliżej Wielki Chocz, na południu masyw Tatr Niskich. Pięknie widać całą niemal Orawę oraz cały Liptów z Liptowską Marą. Widok na Tatry też jest kapitalny, aczkolwiek szczyty grani głównej nieco go przysłaniają.
Przejście w drugim kierunku również wymaga poświęcenia około 2.45 godz.
- Granią z Banikowskiej przełęczy do przełęczy Smutnej.

Szlak wyznakowany na czerwono, opisane przejście w kierunku wschodnim, czyli na przeł. Smutną.
Generalna uwaga - szlak jest interesujący turystycznie, oferuje ciekawą i emocjonującą wspinaczkę skalną, głównie na odcinku Trzech Kop. Wskazana umiejętność radzenia sobie ze sztucznymi ułatwieniami w postaci łańcuchów, przy mokrej skale zalecana ostrożność. W przeciwieństwie do Rohackiej Grani, nie ma możliwości obejścia trudniejszych miejsc, aczkolwiek wydaje się, że są one nieco łatwiejsze w porównaniu do Rohaczy. Niezalecane jest zbyt bliskie podchodzenie do północnej części grzbietu, jako że obrywa się on pionowymi ścianami, gdzie jest nadto nieco kruszyzny.
Szlak zaczyna się na Banikowskiej przełęczy, skąd po pokonaniu krótkiego komina wiedzie wyraźnym, szerokim grzbietem wprost na szczyt Banówki. Na tym odcinku brak trudności. Szczyt Banówki, zaznaczony słupkiem, osiągamy w około pół godziny. Od południa dochodzi tam szlak zielony z dol. Żarskiej. Ze szczyt ładny dokolny widok. Z Banówki idziemy dalej wzdłuż znaków czerwonych, południową stroną grani, która się wyostrza, nieznacznie opadając. Po drodze przechodzimy przez trzy miejsca zabezpieczone łańcuchami, trawersujące trudniejsze fragmenty grani. Po około 30 - 45 min. interesującej turystycznie wspinaczki osiągamy miejsce, gdzie grzbiet zatraca swój skalisty charakter, wyraźnie się rozszerza, a przed nami wznosi się na prosto trawiaste zbocze Hrubej Kopy. Zboczem tym idziemy w górę, zaś po osiągnięciu szczytu schodzimy nieco w dół, do grani Trzech Kop. Grań Trzech Kop, choć krótka, jest turystycznie znacznie ciekawsza od grzbietu Banówki, podobnie jak ciekawsza od grani Rohaczy. Jej przejście polega na pokonywaniu dość wąskiego fragmentu grani, na przemian opuszczając się i wchodząc pod górę. Różnice wysokości do pokonania wynoszą po około 30 - 40 metrów. Między pierwszą a drugą kopą znajduje się długi łańcuch, pozwalający na bezpieczne opuszczenie się na przełączkę - wskazana uwaga i ostrożność ze względu na długość łańcucha. Samo przejście grani Trzech Kop wymaga umiejętności radzenia sobie ze skałą na poziomie nieco większym od przeciętnego turysty, dla przeciętnie sprawnych osób nie jest jednak zbyt trudne przy normalnej pogodzie. Pod koniec grani osiągamy najwyższe wzniesienie - Wielką Kopę, gdzie trudności się kończą. Na szczycie znajduje się tabliczka z informacją o zamkniętym szlaku, niegdyś prowadzącym dotąd znad Rohackich Jezior, a wyznakowanym bodajże na niebiesko. Od Banikowskiej Przełęczy powinniśmy osiągnąć ten punkt po około 2.30 godz. Z Wielkiej Kopy już bez trudności, kamienistym nieco zerodowanym zboczem opuszczamy się stromo w dół, na obniżenie Smutnej Przełęczy. Całe przejście zabiera do 3 godzin, czas podany na mapach VKU Hamrmanec jest nieco zaniżony.
Cały szlak jest bardzo widokowy przy dobrej pogodzie, albowiem z grani rozpościera się dokolny widok zarówno na Tatry Zachodnie, jak też na grzbiet Niskich Tatr, Wielki Chocz oraz Małą Fatrę.
W przeciwną stronę przejście powinno nam zająć również około 3 godziny.
- Granią Rohaczy do Wołowca.

Szlak wyznakowany na czerwono, przejście opisane w kierunku od Smutnej Przełęczy do Wołowca.
Jest to szlak trudny - wymagana jest umiejętność radzenia sobie ze skałą, względnej niewrażliwości na ekspozycję i radzenia sobie ze sztucznymi ułatwieniami w postaci łańcuchów, umieszczonych w trudniejszych miejscach grani.
Należy podkreślić, że ominięcie zdecydowanej większości trudności jest możliwe w bardzo łatwy sposób. Mianowicie grzbietem Rohaczy biegną jakby dwa warianty szlaku. Szlak zasadniczy, wyznakowany, biegle prawie ściśle granią, niemal samą skałą. Nie omija żadnego trudnego miejsca i jako taki daje dużą satysfakcję z przejścia. Natomiast względnie równolegle do grani, po wschodniej stronie, od dol. Jamnickiej, po piargach i upłazach biegnie dość wyraźna ścieżka, oczywiście nieznakowana, lecz równie dobrze prowadząca w większości miejsc tam, gdzie właściwy szlak biegnie ściśle granią. W kilku miejscach można pomylić się co do właściwego przebiegu perci, gdyż szlak nie jest zbyt starannie wyznakowany, lecz nie grozi to oczywiście pobłądzeniem, gdyż przebieg grani jest widoczny w naturalny sposób nawet przy złej pogodzie. Tak więc osoby mniej sprawne i mniej obyte ze skałą mogłyby pokonać grzbiet tą właśnie ścieżką - z jednym zasadniczym wyjątkiem : nie jest możliwe jakiekolwiek inne przejście Rohackiego Konia niż znakowanym szlakiem, a to ze względu na olbrzymią ekspozycję grani w tym miejscu i skalistą formę terenu. Jest to zresztą najtrudniejsze miejsce na szlaku.
Niżej podany opis odnosi się do przebiegu szlaku.
Szlak zaczyna się na Przełęczy Smutnej, wiedzie w lewo patrząc na południe. Pierwsza trudność ma miejsce już na starcie - około czterometrowy kominek wymaga dobrego radzenia sobie ze skałą (nieubezpieczony). Potem wychodzimy na grzbiet wiodący do Rohacza Płaczliwego i wznosimy się nim w górę dość łagodnie. Po kilkunastu minutach osiągamy szeroki, trawiasty grzbiet zwany Nogawica (Nohavica), gdzie znajduje się przykry w oglądaniu pomnik ludzkiej indywidualnej głupoty i tępej pychy. Otóż na całym grzbiecie, ręce dziesiątek idiotów (trudno ich inaczej nazwać) pieczołowicie układały kamienne łupki w piramidki - być może była to nieudolna próba przeniesienia w tatrzański krajobraz himalajskich czortenów, a być może niezależna od tamtej architektury chęć zaistnienia poszczególnych "twórców" - dość powiedzieć, że jest tego tak na oko ze dwie setki, różnej wysokości, aczkolwiek cały grzbiet skutecznie jest w ten sposób oczyszczony z luźno leżących nań kamieni. Przechodząc, zachęcam do rozwalenia jednego czy kilku tych "pamiątek", może w ten sposób za kilka lat wróci resztka normalności w ten zakamarek Tatr.
Ścieżka pnie się w górę, na widoczny grzbiet Rohacza Płaczliwego, by po około 45 min. - jednej godzinie, osiągnąć go - bez trudności poza wspomnianym kominkiem na starcie.
Z Rohacza Płaczliwego idziemy w dół, na przełęcz między Rohaczami, ściśle granią - tu już jest interesująca, choć nietrudna turystyczna wspinaczka skalna. Z przełęczy w górę, również po skałach i głazach, miejscami piarżysto. Po kilkunastu minutach dochodzimy do partii szczytowej. Pokonujemy niewielki kominek ubezpieczony łańcuchem, a następnie po kilku minutach wychodzimy na szczyt. Jesteśmy na wyższym występie skalnym, tym po południowej, prawej stronie patrząc od doliny Zuberskiej.
Następnie czeka nas przejście dość trudnego miejsca, a mianowicie opuszczenie się na szczerbinę w Rohaczu. Moja generalna uwaga - należy zachować ostrożność, według mojej oceny łańcuch jest nienajlepiej poprowadzony, chyba zbyt sztywny w stosunku do trudności komina. Ostrożnie opuszczamy się około 4-5 metrów i po kilku dalszych metrach w dół, już łatwym terenem, osiągamy dno szczerbiny. Potem bez większych trudności w górę, na niższy wierzchołek Rohacza Ostrego. Po kilkunastu metrach czeka nas najtrudniejsze przejście na szlaku - Rohacki Koń. Grań jest ubezpieczona łańcuchem po stronie dol. Jamnickiej i idziemy tą właśnie stroną, najlepiej przodem do skały. Na nogi są w miarę dobre stopnie, być może niektóre sztucznie wykute. Natomiast rękoma trzymamy się łańcucha, ewentualnie nie korzystając z łańcucha, gdyż są tam również dość dobre chwyty na ręce (niepolecane osobom bez podstawowej praktyki wspinaczkowej). Przechodzimy przez stopień w grani i możemy odetchnąć.
Potem opuszczamy się w dół, lekko lawirując miedzy blokami skalnymi, po drodze dwa łańcuchy z czego jeden z zerwaną niższą końcówką. Następnie, bez trudności, po piarżystym nieco terenie, na szerokie siodło przeł. Jamnickiej. Do tego miejsca granią z dol. Smutnej - około 2.00 - 2.30 godz.
Następnie - wśród traw, szeroką ścieżką na wierzchołek Wołowca, oczywiście bez żadnych trudności - około 20 - 30 min. Odcinek od przeł. Jamnickiej do Wołowca zwykle przechodzimy w silnym wietrze.
Całe przejście zajmuje około 2.30 - 3.00 godz.
- Grzbietem Długiego Upłazu - z Grzesia na Rakoń.

Jest to szlak wyraźnie zaznaczony w terenie, biegnie szeroką trawiastą granią stanowiącą obramowanie dol. Chochołowskiej po polskiej i dol. Łatanej po słowackiej stronie. Z Grzesia idziemy prosto na południe, nieznacznie się opuszczając na Łuczniańską Przełęcz (Lucne sedlo), by dalej szeroko wydeptanym grzbietem iść wznoszącym się grzebietem na Rakoń. Szlak nie wymaga szerszego opisu. Widoki dość ograniczone, głównie na wschód, na Kominiarski Wierch i polskie Tatry Zachodnie. Przejście zajmuje około 1.15 godz., w drugą stronę, z Rakonia na Grzesia, 15 min. mniej. Na Rakoniu słupek, z prawej strony dochodzi szlak żółty z przeł. Zabrat.
- Na Rakoń z przełęczy Zabrat oraz na Wołowiec.

Jest to dość często uczęszczany szlak przez turystów odwiedzających Wołowiec ze słowackiej strony, stanowi ważne i szybkie połączenie dna dol. Rohackiej i dol. Łatanej z grzbietem głównej grani Tatr. Widokowo bardzo ładny, szczególnie głębokie widoki na otoczenie dol. Rohackiej. Przy normalnej pogodzie brak jakichkolwiek trudności orientacyjnych.
Z przeł. Zabrat idziemy szerokim grzbietem w górę za znakami żółtymi . Wierzchołek Rakonia osiągamy po około 40 min., na szczycie znajduje się słupek. Z Rakonia skręcamy na prawo, już za znakami niebieskimi . Z początku lekko schodzimy w dół, potem kilka minut mniej więcej równym grzbietem, aż następnie zaczynamy podejście. Grań jest szeroka, mocno wydeptana ścieżka - dobrze widoczna. Po kilkunastu minutach dochodzą z lewej strony znaki szlaku zielonego wiodącego z dna dol. Chochołowskiej. Po uciążliwym monotonnym podejściu, po około godzinie licząc z Rakonia, osiągamy szczyt Wołowca. Po drodze około 10 min. przed osiagnięciem szczytu, koło niewielkiego gniazda skałek, odgałęzia się w prawo ścieżka, wyraźnie trawersująca szczytowa partię Wołowca po stronie dol. Rohackiej. Można nią przetrawersować szczyt, wychodzac po stronie grzbietu wiodącego na Rohacz Ostry. Zajmuje to około 10 - 15 min., lecz wyraźnie oszczędza podejścia. Na Wołowiec Z Zabratu jest to około 1.30 - 1.45 godz. Czasy na mapie VKU Harmanec są zaniżone.
W zejściu na Rakoń - potrzeba jest około 45 min, z Rakonia na Zabrat - około 30 min.
- Na Grzesia z doliny Łatanej.
- Na Grzesia z przełęczy pod Osobitą.
|